Modułowość i prefabrykacja nie są nowymi pojęciami, jednak budownictwo z wielkiej płyty odbiło się negatywnie na postrzeganiu tego sposobu wznoszenia budynków, zarówno przez użytkowników, jak i projektantów. Obecnie obserwujemy swoisty zwrot w stronę prefabrykacji, dzięki której można usprawnić proces inwestycyjny. Budując szybko z dobrych materiałów, powstających w dobrych warunkach, jesteśmy w stanie osiągnąć naprawdę dobry efekt wizualny. Takie podejście daje wiele nowych możliwości, ale tworzy również ograniczenia, z których często rodzą się ciekawe pomysły. Zapewne rozwiązanie to nie będzie odpowiednie dla każdego inwestora ani dla każdej lokalizacji, jednak nie powinniśmy się go obawiać. Optymalizacja brzmi mało kreatywnie, ale – przetworzona przez wrażliwy umysł – prowadzi zazwyczaj do powstania rzeczy dobrych, czasem nawet wybitnych. Zapewne mamy wszyscy w pamięci kultowe „sedesowce”, autorstwa Jadwigi Grabowskiej-Hawrylak. Wrocławski Manhattan pięknie prezentuje potencjał twórczego podejścia do tego zagadnienia.
Zastosowanie w architekturze prefabrykacji i modułowości generuje mniej negatywnych skutków dla środowiska, a ten aspekt powinien być dla nas równie ważny, jak funkcjonalność, trwałość i piękno obiektu. Czy przy tej okazji nie należałoby zastanowić się nad rolą zmienności jako jednej z cech współczesnej architektury? Może już nie potrzebujemy budynków, które będą z nami przez lata. Może rozbieralne, modularne budynki, powstałe na bazie prefabrykatów, mogą z nami ewoluować, objawiając swoją nową formę. Może w przyszłości zostaną rozebrane i przetworzone, aby zrobić miejsce dla nowych obiektów, stanowiąc równocześnie ich budulec. Uważam, że modułowość i prefabrykacja to racjonalna przyszłość, która dzięki nam, architektom, wcale nie musi być nudna. Myśli te przychodzą mi do głowy wieczorem, kiedy siedzę w prefabrykowanym domu zaprojektowanym na podstawie modułu. Domu, którego jestem współautorem i użytkownikiem. Kto wie, co przyniesie jutro. •
Architektura to świat łączący krainę natury i człowieka w jedną spójną całość i jako taki jest uporządkowany oraz oparty na prostych zasadach, ale osadzony w organicznym kontekście. Modułowość i prefabrykacja to odzwierciedlenie naszych podstawowych możliwości technologicznych oraz przeniesienie ich wytworu na łono natury w celu stworzenia nam przestrzeni do życia. Całość architektury opiera się na module i jego odpowiednich wymiarach w kontekście potrzeby użytkowej, jaką ma spełniać. Tak zwana stara szkoła architektury, jakże często teraz zapominana, wychodziła od modułu, który był odpowiedzią na podstawowe potrzeby człowieka oraz określeniem przestrzeni niezbędnej mu do życia. Przy okazji – ten moduł i jego proporcje to ponadczasowe piękno. W obecnym świecie, w dobie szumu technologicznego oraz odejścia od podstaw projektowania, powrót do myślenia w kategoriach mocnego i zdecydowanego modułu stanowi powrót do dobrych wzorów. Prefabrykacja to odzwierciedlenie modułu we współczesnym świecie oraz urzeczywistnienie idei jego powtarzalności zarówno w mniejszej skali (drobnych elementów konstrukcyjnych), jak i znacznych części całego budynku.
W naszej pracy wszystko staramy się układać na modułach i coraz częściej stosujemy rozwiązania prefabrykowane, gdyż pozwalają one na stałą kontrolę wyglądu oraz autentyzmu wykorzystywanego materiału. Tak się właśnie dzieje w jednym z naszych najnowszych budynków – apartamentowcu Żorro, którego fasadę wykonywaliśmy w technologii balkonów i słupów prefabrykowanych żelbetowych. Z początku budziło to wątpliwości inwestora zarówno w kontekście wykonawstwa, jak i kosztów, jednak na obecnym etapie już wiemy, że zastosowana technologia bardzo opłaciła się klientowi. W mojej ocenie porządna, estetyczna, przemyślana i pomysłowa prefabrykacja wykorzystująca modułowość to świetlana przyszłość architektury na świecie. •
Przed projektowaniem architektonicznym stoją zadania o tak różnorodnym charakterze, że to, co w jednym przypadku będzie racjonalnym rozwiązaniem, w innym zupełnie nie znajdzie zastosowania. Prefabrykacja to nie nowość. W latach 20. XIX wieku szwedzki architekt Fredrik Blom wymyślił pierwowzór domu szkieletowego; dziesięć lat później Anglik – William Manning – opracował podobny system drewnianego budownictwa szkieletowego. Oba te systemy rozpowszechniły się w Europie, a wraz z emigrantami trafiły do Ameryki Północnej, Kanady i Australii, by po latach powrócić w zmodyfikowanej formie. Pół wieku temu jako „racjonalna przyszłość” jawiła się wielka płyta. W systemie OWT powstały rozległe betonowe blokowiska, które urody naszym miastom niestety nie dodały.
Dziś receptą na szybkie uzyskanie mieszkań mogą być prefabrykowane kontenery. Czy to dobry plan? Trudno powiedzieć, bo łatwość ich ustawiania, bez nadzoru architektów i urbanistów, rodzi niebezpieczeństwo nieprzemyślanego pokrycia przypadkowych obszarów pudełkami do mieszkania. Kiedyś trzeba będzie je usunąć i zutylizować. Zanim to nastąpi – na wiele lat zaśmiecą nam krajobraz.
Świetne przykłady zastosowania elementów modułowych miałam przyjemność obejrzeć w Design Museum w Londynie na ubiegłorocznej wystawie prezentującej twórczość „królowej modernistycznego designu” Charlotty Perriand. Ta znakomita francuska projektantka zafascynowana była funkcjonalnością i standaryzacją produkcji.
W latach 1927–1937 współpracowała z Le Corbusierem i Pierrem Jeanneretem przy projektowaniu nowoczesnych domów z minimalistycznymi wnętrzami jej autorstwa. Spod jej ręki wyszły proste, pozbawione zdobień modułowe szafki, półki, stoły, stołki, krzesła i fotele – klasyka modernizmu (!) – w tym fantastyczny szezlong LC4 (inicjały szefa). Zanim „maszyny do siedzenia” trafiły do masowej produkcji, zostały dokładnie przemyślane i drobiazgowo dopieszczone na prototypach. Le Corbusier powierzył projektantce także wystrój Jednostki Marsylskiej, gdzie do setek mieszkań wprowadziła m.in. modułową kuchnię. W latach 1967–1989 powstało największe dzieło Perriand – pięknie wpisany w górskie zbocza modernistyczny kurort narciarski Les Arcs, z meblami i wnętrzami jej autorstwa. Zaprojektowała tam pełnowymiarową, prefabrykowaną jednostkę łazienkowo-kuchenną z włókna szklanego, która była wytwarzana przez stoczniowców i dostarczana w całości na budowę.
Gotowe elementy konstrukcyjne i modułowe systemy wykończeniowe świetnie się sprawdzają zarówno przy wznoszeniu budynku, jak i przy aranżacji, strefowaniu, oświetlaniu i wyposażaniu wnętrz o różnym przeznaczeniu. Prefabrykacja i powiązana z nią modułowość to „narzędzia”, które mogą służyć architektowi do osiągnięcia celu – sprawnego zrealizowania dobrego obiektu.
Może nie dla każdego i nie w każdych warunkach, ale to z pewnością jest przyszłość. Mam nadzieję, że racjonalna. •
Prefabrykacja jest racjonalnym wyborem, który, no cóż…, wprowadza ograniczenia, ale też otwiera nowe możliwości. Wymusza unifikację rozwiązań, lecz jednocześnie przyspiesza proces budowy, podnosi jakość budynków oraz ogranicza koszty.
Coraz powszechniejsze stosowanie BIM w tej technologii z pewnością pokaże jej większy potencjał. Wydaje się, że właśnie prefabrykacja pozwala najpełniej wykorzystać tę metodę projektowania i zarządzania procesem inwestycyjnym. Wyobraźmy sobie: informacje zawarte w projekcie w prosty sposób i przy minimalnym udziale człowieka są przetwarzane na kod produkcyjny maszyn wytwarzających elementy składowe budynku, a modelowanie procesu budowy jest zsynchronizowane z powstawaniem potrzebnych na danym etapie elementów. W BIM to wszystko powinno być możliwe. Jednak upowszechnienie takiego przebiegu procesu inwestycyjnego wymaga pełnej kompatybilności oprogramowania wszystkich uczestników procesu, na co potrzeba jeszcze trochę czasu. Jeżeli to nastąpi, prefabrykacja będzie stanowić bardzo racjonalny i powszechny wybór.
Według mnie BIM może również być odpowiedzią na problem zbyt daleko idącej unifikacji. Kluczem będzie stworzenie platformy komunikacji, która pozwoli na sprawny przepływ informacji od projektanta do fabryki. Ważne jest zautomatyzowanie procesu przetwarzania informacji projektowych na dane potrzebne w procesie produkcji. Wtedy możliwe stanie się modyfikowanie elementów bez czasochłonnego wprowadzania zmian na linii produkcyjnej, a co za tym idzie – bez podnoszenia kosztów. To umożliwi wytwarzanie w technologii prefabrykowanej elementów małonakładowych lub nawet jednostkowych, zmniejszając tym samym zagrożenie zaniku cech indywidualnych budynku, czyli zniweluje jedno z najważniejszych ograniczeń tej technologii, wykorzystując jej potencjał.
Coraz powszechniejsze zastosowanie prefabrykacji jest procesem, który niezależenie od tego, czy uważamy ją za szansę, czy zagrożenie, będzie postępował. Ważne jest zatem, aby nadać mu jak najlepszy kierunek.
Wysoka jakość i łatwość przepływu informacji będą pomostem do dobrego rozwoju, ograniczenia zaś i trudności w komunikacji uczestników procesu inwestycyjnego stworzą poważną barierę. Oczywiście dotyczy to nie tylko BIM i prefabrykacji, bo w tym przypadku aspekty te bardzo wyraźnie przełożą się na generowanie nowych lub niwelowanie dotychczasowych ograniczeń wynikających z technologii. •
reklama