Godne naśladowania wzorce zaobserwować już można na wielu terenach, także w naszym kraju. Jednakże w niektórych miejscach działania takie wydają się utrudniane. Pojawiają się opinie, że przeszkodą są przepisy prawa, które zamiast stymulować, wykluczają sadzenie drzew. Spójrzmy na obowiązujące w Polsce akty prawne, by zbadać, czy w istocie tak jest.
Przegląd obowiązujących w naszym kraju przepisów prawa odnoszących się do miejskiej zieleni wysokiej przynosi skromne rezultaty. Ani ustawa z dnia 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (t.j. Dz.U.2020.293), ani wydane na jej podstawie rozporządzenia wykonawcze nie zawierają regulacji odnoszących się wprost do drzew, a zasadniczym stosowanym w nich pojęciem jest niezdefiniowana i enigmatyczna „powierzchnia biologicznie czynna”. Problem ten opisaliśmy w artykule Gra w zielone, opublikowanym w czasopiśmie „Zawód: Architekt” (nr 74, lipiec–sierpień 2020). Natomiast aktami prawnymi, w których pojawia się pojęcie „drzewo”, są ustawa z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych (t.j. Dz.U.2020.470) oraz wydane do niej rozporządzenie Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie z dnia 2 marca 1999 r. (ostatnia zm. Dz.U.2019.1643).
Warto zacytować regulacje zawarte w ustawie o drogach publicznych oraz ww. rozporządzeniu wykonawczym. W ustawie o drogach publicznych jest to art. 20 pkt 16, stanowiący, że do zarządcy drogi należy „utrzymywanie zieleni przydrożnej, w tym sadzenie i usuwanie drzew i krzewów”. Natomiast w rozporządzeniu w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie, są to bardziej rozbudowane regulacje, które z racji istotności dla opisywanego problemu, cytujemy poniżej w całości:
Z ww. przepisów wyłania się więc skonkretyzowana zasada rozmieszczania drzew przyulicznych. Generalnie odległość ich pni od krawędzi jezdni nie powinna być mniejsza niż 3 m, a szerokość pasa zieleni z drzewami, stanowiącego element pasa drogowego, ma wynosić minimum 3 m. O ile założenie, że pas zieleni, w którym planowane są nasadzenia drzew, winien mieć powyższą szerokość (minimum 3 m), można potraktować jako racjonalne w sytuacji wprowadzania gatunków o dużych rozmiarach z rozbudowanymi systemami korzeniowymi, o tyle w przypadku średnich i małych – a takie przeważają przy miejskich ulicach – wydaje się to rozrzutnym szafowaniem przestrzenią, w rezultacie prowadzącym do eliminowania możliwości wprowadzania nawet niskich drzew przy nowo projektowanych uliczkach. Ile z nich bowiem dysponuje dodatkowym pasem terenu o szerokości minimum 3 m, który jako pas zieleni mógłby być wykorzystany jako miejsce sadzenia drzew? Możliwość zmniejszenia takiej odległości przy rozbudowie i przebudowie drogi nie rozwiązuje problemu w sytuacji realizacji nowej tkanki miejskiej.
Jeszcze bardziej hamulcowym przepisem jest regulacja ustalająca, że pnie drzew winny być odsunięte od krawędzi jezdni na odległość nie mniejszą niż 3 m. Spełnienie takiego warunku wymusza sadzenie drzew w znacznej, bo trzymetrowej odległości od jezdni. Dopuszczono wprawdzie zmniejszenie tego parametru, ale tylko przy rozbudowie i przebudowie drogi, a nie w sytuacji realizacji nowych miejskich ulic lub zamiaru zadrzewiania pasów prowadzonych wzdłuż już istniejących dróg bez ich rozbudowy lub przebudowy.
Konsekwencje działania ww. przepisów warto przeliczyć na przykładzie pasa drogowego drogi najniższej klasy, tj. drogi dojazdowej oznaczonej symbolem „D” z jednostronnym szpalerem drzew, jezdnią o dwóch pasach ruchu i jednostronnym chodnikiem, która winna mieć w takiej sytuacji szerokość minimum 10 m, stanowiącą sumę szerokości:
Ustalenie minimalnej szerokości pasa drogowego z towarzyszącym szpalerem drzew nie kończy rozpatrywania „miejsca dla drzewa”. Przecież ulicom w miastach towarzyszą budynki, a te z racji dyspozycji art. 43 ust. 1 ustawy o drogach publicznych mogą zbliżać się do zewnętrznej krawędzi jezdni dróg gminnych na odległość 6 m. Kreowana takim przepisem odległość ścian budynków od krawędzi jezdni, wynosząca 6 m, pozwala utworzyć zielone szpalery tylko z niewielkich drzew o pokroju kolumnowym. Mający 6 m szerokości pas pomiędzy budynkami a krawędzią jezdni okazuje się niewystarczający dla większych gatunków, przede wszystkim z powodu obowiązku odsuwania ich pni na odległość 3 m od jezdni. Ponadto według ust. 2 wyżej przywołanego art. 43 ustawy o drogach publicznych, zarządca drogi ma uprawnienia do udzielania zgody na wprowadzenie mniejszej niż 6-metrowa odległości budynków od jezdni, co jeszcze bardziej zmniejsza przestrzeń dla drzew. Dodatkowym problemem w ustalaniu relacji przestrzennych elewacji frontowych budynków z krawędzią jezdni oraz drzewami sadzonymi pomiędzy budynkami a jezdnią – jest brak w tej układance uregulowań wskazujących minimalne odległości pni drzew od budynków.
Po przełożeniu języka prawnego na graficzny i zilustrowaniu dyspozycji ww. przepisów widać wyraźnie, że „miejsce dla drzewa” okazuje się skromne i bez gwarancji realizacji.
il. Schemat fragmentu miejskiej ulicy stanowiącej gminną drogę publiczną klasy „D”, a więc o szerokości jezdni wynoszącej 5 m (dwa pasy ruchu o szerokości 2,5 m), tu przykładowo z dwustronnym chodnikiem – każdy szerokości 2 m (jeden poprowadzony bezpośrednio przy jezdni, drugi przy elewacjach budynków).
Zgodnie z przepisami w odległości 6 m od zewnętrznej krawędzi jezdni zlokalizowano budynki. W pasie drogowym po każdej stronie ulicy usytuowano pas zieleni z drzewami, których pnie posadzono w przepisowej odległości od krawędzi jezdni, wynoszącej aż 3 m. Z uwagi na wieloaspektową niestosowność nadmiernego przysuwania koron drzew do elewacji budynków średnica koron drzew sadzonych pod rządami takich przepisów musi być bardzo ograniczona.
Przyczynami, dla których tak trudno pozyskać miejsca dla drzew w miejskiej przestrzeni przyulicznej, nie są tylko nadmiernie rygorystyczne przepisy nakazujące odsuwanie pni drzew od jezdni na odległość 3 m, lecz także inne restrykcyjne regulacje. Za takie trzeba uznać przede wszystkim:
W każdym z tych przepisów drzewa potraktowano jak obiekty, które mogą zagrozić życiu i zdrowiu ludzi poprzez tłumienie swobodnego odpływu spalin i dymów z kominów oraz utrudnianie korzystania z dróg pożarowych w sytuacji pożarów.
Pogląd, że drzewa zabijają, stał się także popularny wśród miłośników motoryzacji. Akcje, szczególnie ta zainicjowana przez jednego z czołowych polskich rajdowców, miały na celu doprowadzenie do masowego wycięcia zadrzewionych alei, zgodnie z myślą przewodnią: „Ilu ludzi musi jeszcze zginąć, żebyśmy wreszcie zrozumieli, że drzewa nie mogą rosnąć przy drodze!”.
Taka konkluzja, uprawniona w przypadku niektórych tras pozamiejskich, nie znajduje uzasadnienia w przypadku miejskich ulic z niewielkim ruchem samochodów o małych prędkościach. Przecież w takich miejscach odpowiednio dobrane i przysunięte do jezdni formy wysokiej zieleni nie zabijają, lecz znacząco poprawiają komfort życia ludzi mieszkających w tak zorganizowanym środowisku.
Przyglądając się przyulicznym drzewom rosnącym zarówno w polskich, jak i w innych europejskich miastach, można zauważyć, że znaczne zbliżanie pni do jezdni ulic w wielu przypadkach można uznać za uzasadnione. Dzieje się tak zarówno z punktu widzenia potrzeb biologicznych roślin, jaki i z uwagi na zapewnienie bezpieczeństwa otoczeniu. Natomiast pewnym problemem może być zbliżanie koron drzew do ścian budynków. Jego rozwiązaniem jest dobór stosownych gatunków oraz właściwa relacja pasów zieleni z pierzejami ulic.
il. Bujna zieleń przyuliczna tworzy cienistą aleję, zapewniającą stały kontakt mieszkańców z przyrodą oraz atrakcyjność przestrzeni publicznej, Francja 2009, fot. Bożena Nieroda.
il. Zadrzewione pasy zieleni dzielą jezdnie ulicy, przez co potęgują jej reprezentacyjny charakter; drzewa rosną w przestrzeni publicznej w znacznym oddaleniu od budynków i nie zacieniają elewacji, Lwów 2017, fot. Bożena Nieroda.
il. Szpaler drzew tworzy elegancką oprawę układu komunikacyjnego; drzewa mają wąską koronę (pokrój kolumnowy), ich pnie znajdują się w bliskiej odległości od jezdni, Francja 2009, fot. Bożena Nieroda.
Chociaż walory zadrzewionych terenów przyulicznych są bezdyskusyjne, przy wielu powstających w naszym kraju ulicach nie można projektować „miejsca dla drzewa”, bo kluczową przeszkodą są przepisy prawa. Problemy stwarzają przede wszystkim te dyspozycje, które nie biorą pod uwagę zróżnicowanego charakteru ciągów komunikacyjnych i w jednakowy sposób traktują wąskie, spokojne uliczki, jak i drogi, po których jeżdżą „potoki” samochodów. O ile w drugiej sytuacji odległość pni drzew od jezdni ustalona na minimum 3 m wydaje się uzasadniona, o tyle w pierwszej zdecydowanie tak nie jest. Ponadto kolejne bariery powstają dzięki przepisom pożarowym oraz kominiarskim, które zawierają skonkretyzowane i rygorystyczne zakazy, podawane dla ogólnikowo ujętych kontekstów techniczno-przestrzennych.
Należałoby więc przyjąć, że korekt wymagają przede wszystkim:
Podsumowując, za podstawową kwestię w tej materii legislacyjnej należy uznać potrzebę racjonalnego kształtowania przepisów oraz przyjęcie strategii opartej na haśle: „Przede wszystkim nie szkodzić”.
reklama